Droga czytelnika do książki, czyli „Moja Walka” – Karl Ove Knausgård

W „Jeśli zimową nocą podróżny” Calvino postawił kilka pytań i próbował na kilka odpowiedzieć np. W którym momencie rodzi się powieść? Nie wtedy kiedy autor siada pisać, oczywiście, że nie. Ona już w nim była. Więc skąd wzięło się w nim to ziarno, które zaczęło kiełkować, by finalnie kwiat mógł się rozwinąć na kartkach papieru? Początek jest czymś nieokreślonym, zbyt wiele rzeczy musi się zbiec. Łańcuch przyczynowo skutkowy jest zbyt duży, by można było wyodrębnić jeden moment.

W tamtym roku Jon Fosse dostał nobla, co nie jest tu bez znaczenia, jako że Knasugard uczył się od Fosse i oprócz Norwegii łączy ich dużo więcej. Gdy Fosse dostał nobla zaciekawiony, musiałem go przeczytać – siadło jak nic i do dziś Sepotologia we mnie wybrzmiewa.

Pierwszego lutego nie chciało mi się czytać. Diuna, która mnie wciągnęła, nie bawiła – po prostu. Skończyłem Zielona Sari i myślałem, co czytać dalej. Na półce Coetzee, patrzy się na mnie… „Na południe od Brazos” patrzy się na mnie… „Znachodź” patrzy się na mnie. Wszystko to, co chce bardzo przeczytać, wszystko to, na co nie mam ochoty. Siedzę sobie na Insta, a tu news, że jest premiera „Białość”  Fosse. Mówię nie Patryk, nie kupujesz tego, bo masz co czytać… ale na nic innego już nie miałem ochoty. Musiałem. Przeczytałem. Mówię genialne, szkoda, że krótkie, kiedy coś więcej Fosse? Na drugi dzień wyszedłem na spacer i szukałem jakieś podcastu. Widzę jest coś o Fosse ahh ciągle Fosse Fosse, ale co zrobić – mówię, słucham, a tam dużo odniesień do Knausgarda. No i ciekawi mnie, co to za jeden. Sprawdzam jegomościa na lubimyczytać, a tam:

„Wszystko zaczęło się w Malmö, nocą 27 lutego 2008 roku, gdy trzydziestodziewięcioletni Karl Ove Knausgård rozpoczął analizę swojego życia. Po publikacji pierwszego tomu Mojej walki świat czytelniczy wstrzymał oddech… Autobiograficzna książka — opisująca intymne życie rodzinne i najbliższych — wzbudziła tak ogromne zainteresowanie i wywołała taki skandal, że wiele norweskich firm wywieszało oficjalne tablice zakazujące rozmawiania na temat tej powieści w pracy. Prawa do wydania Mojej walki zakupiło dziewiętnaście krajów, a krytyka światowa uznała ją za arcydzieło.”

Myślę, no trzeba to sprawdzić. I pyk ebook na kindle i zacząłem czytać. Nagle patrzę pierwsza w nocy, a połowa książki za mną, a w środku takie uczucie, jakby wszystko w życiu prowadziło mnie do tej lektury i tak jak Calvino zacząłem się zastanawiać, gdzie jest początek, który zaprowadza mnie, jako czytelnika do jakiejś książki. Nie da się. Fosse musiał dostać Nobla, żebym go zauważył, a Artrage musiało go wydać, a to też miało gdzieś swój początek, który miał swój początek – fascynujące. 

Problem znikł, chciałem czytać, a „Moja Walka” pochłonęła mnie bez reszty.

Ekshibicjonizm Knausgarda w jego biografii to inny poziom, ale przecież to nie wystarczające, żeby tak zafascynować, więc co jest w tej książce, a no nic.

Wspomnienia Knasusgarda o jego dojrzewaniu w cieniu despotycznego ojca. Przeżycia nastolatka, który dojrzewa, ale wszystko to bardzo prozaiczne, wręcz nudne i nieciekawe – jeżeli myśleć o tym z poziomu logiki, ale w trakcie czytania na ten poziom się nie da wejść. Cały świat znika. Reminiscencje, które są hipnotyczne. Nie ma w nich chronologii, linearności, a mimo tego jest wielka spójność.

„Sens potrzebuje pełni, pełnia potrzebuje czasu, czas potrzebuje oporu. Wiedza to dystans, wiedza to bezruch i wróg sensu.”

Początek jest Hitchcockowy, zaczyna się od trzęsienia ziemi, jakim jest opis śmierci, który jeszcze długo trzyma w trakcie zanurzania się w tekst. I tak też jest koniec. Cały dzień musiałem się zbierać emocjonalnie, żeby mieć odpowiedni mindset do tej powieści, ale nic innego nie byłem wstanie czytać. Jestem uzależniony od zerkania na telefon, a tu przez kilka godziny nawet o nim nie myślałem. Knaususgard to nie mój rocznik, inny kraj, inne życie, inny człowiek. Oprócz despotycznego ojca chyba nie łączy nas nic, a jego historią jest moją. Jego prawda jest moją. Jego walka jest moją. Wiem, brzmi patetycznie, ale tak jest.

„Życie nauczyło mnie jednego: znosić je, nigdy nie zadawać o nie pytań, a tęsknotę, która się rodzi, spalać podczas pisania”

Fosse powiedział, że wielkiej literatury nie da się streścić, uchwycić, opowiedzieć. Zawsze zostanie coś, co umknęło. Coś niewypowiedzianego, coś co jest między wierszami. Podpisuje się pod tym. Nie da się Knaususgarda streścić, czy opowiedzieć, to trzeba przeczytać. Nie czuje ani trochę znużenia, czy zmęczenia pierwszym tomem. Od razu biorę się za drugi, co jest dziwne, bo zawsze, gdy czytam serie, robię sobie przerwę między częściami.

Pisząc to teraz, próbując oddać moje emocje wywołane tą lekturą, zbiera mi się na płacz, wzrasta we mnie wzruszenie i nie dlatego, że książka jest smutna, bo taka nie jest. Po prostu oddziałuje na zbyt wielu płaszczyznach, a próbując zebrać to wszystko do kupy, emocje szukają ujścia.  

Arcydzieło.

Dodaj komentarz

Bibliotekarz Patryk

Zwykły człowiek o niezwykłych książkach.

Pisze z perspektywy szarego czytelnika, któremu literaturoznawstwo jest obce, ale za to bliska jest miłość do książek.

Zanjadziesz mnie też tu

Design a site like this with WordPress.com
Rozpocznij