Noblista zagubiony w lesie, czyli Jon Fosse „Białość”

Jon Fosse „Białość”

Jeżeli czytaliście Septologie Fosse, to wiecie, że jego pióro jest rytmiczne i często odrzuca jakieś prawo interpunkcji. To nie jest ten sam rytm, co w Septologi. Pierwsze dwie strony towarzyszyło mi poczucie, że zdania, zwroty, są krótkie, kanciaste, ścięte, ale szybko wpadłem w melodyjną narrację.

Ten rytm to stukot palca o biurko, gdy jesteście znudzeni. Stukot, który jest przyjemny tylko dla was – dla reszty irytujący. Tak jest też ze stylem autora. Jednych on porwie (jak mnie) innych będzie to drażnić.

Tak, jak w przypadku Septologi, nie jest to opinia, a raczej próba interpretacji i podzielenie się kilkoma wrażeniami.

„Białość – to historia mężczyzny, który wyszedł z domu znudzony wszystkim, co do tej pory sprawiało mu radość. Wsiadł do auta i jechał bez celu, aż skręcił w jakąś leśną drogie, gdzie utknął.

To, co oczywiste, to to, że to moja interpretacja, a co do samych interpretacji uważam, że nigdy nie istnieje jedyna właściwa — nie ma lepszych, ani gorszych. Nawet jeżeli autor chce coś powiedzieć, to dzieło może mówić coś innego. To tak, jak ze słowami, możesz mówić jedno, a mieć na myśli coś innego, albo mówić jedno, a ktoś może odebrać to, jako całkiem coś innego. Żyjemy w wiecznej próbie zrozumienia siebie i innych, uwarunkowani do mowy, która rodzi nieporozumienia.

Zacznijmy od rodziców bohatera. Matka, która ciągle mówi i nakłania rzeczowego, milczącego i wycofanego ojca by coś powiedział. Fosse zobrazował ich, nie mówiąc, jacy oni są. Już po wymianie kilku kwestii wie się, jaka relacja była w tej rodzinie.

 „ja się zastanawiam, dlaczego mój ojciec nic nie mówi, ale on nigdy się nie odzywał, myślę”.

 „Szliśmy, i oni, i ja, ale trochę tak, jakbyśmy nie mogli się do siebie zbliżyć, to było w zasadzie dziwne, nie zrozumiałe, prawdę mówiąc”.

Samotność i niemożność jej pokonania odgrywa tu dużą rolę w tej wędrówce przez ciemny las. Mimo bliskości postaci są daleko od siebie. Zawsze jest jakiś dystans, którego nie da się przebyć. Ciemny las, w którym próbują się zbliżyć i nawołują do siebie, jest nieprzenikniony – czy da się bardziej zobrazować niemożliwość pokonania samotności?

 „A jej głos jest jednocześnie i całkiem blisko, i całkiem daleko, i to nie do pojęcia, że głos może być i całkiem blisko i całkiem daleko, dlatego nie mogę iść w ich stronę”

Przytoczę klasyczny cytat naszego Josepha Conrada z jądra ciemności, który idealnie wpasowuję się w tę powieść. „Żyjemy, tak jak śnimy, samotnie.”

Historia też zatacza tutaj krąg, pojawia się motyw kamienia, na którym bohater przysiada – robi to dwa albo trzy razy, aż ostatnim razem przychodzi mężczyzna w czarnym garniturze. Każdy ma swój kamień w życiu, jest to typowo syzyfowy wątek, wręcz archetypowy. Mężczyzna odgrywa tu role Charona, kogoś, kto przeprowadza przez Limbo, świat pomiędzy życiem a śmiercią, miejsce oczekiwania, tylko, czy to nie jest nasz świat?

Świetlista postać, którą widzi bohater na początku i pojawia się ona później, jest też dla mnie wyraźną alegorią. Jego własnym światłem, jaźnią, być może nawet duszą, albo całkowicie czymś innym.

Nie wiem skąd we mnie przekonanie, że będzie tutaj otwarte zakończenie i autor zostawi nas w tym lesie błądzących, ale tak nie jest, co bardzo mnie urzekło. Może wynikło to z objętości książki – nie wiem i to nieważne. Ważne jest za to, że Fosse stworzył coś, co czyta się w godzinę, coś, do czego można podejść paradoksalnie z wielu stron i perspektyw. To krótka powieść bardzo, ale to bardzo wielowarstwowa, o samotności, zagubieniu, jakiegoś rodzaju niewymownej ciszy. O drodze bez celu przed siebie, bezsensie, wiecznej próbie załatania tej pustki, którą bohater wyraża z początku – „Nic z tego, co mogłem zrobić, nie sprawiało mi żadnej radości”. Mógłbym się rozwodzić nad tym godzinami i napisać więcej, ale nie chce bardziej spojelrować. To, co powiedziałem do tej pory, nie zepsuje wam przyjemności z czytania.

Ja jeszcze do tego wrócę. Genialne.

Pozdrawia BIBLOTEKARZ PATRYK

Dodaj komentarz

Bibliotekarz Patryk

Zwykły człowiek o niezwykłych książkach.

Pisze z perspektywy szarego czytelnika, któremu literaturoznawstwo jest obce, ale za to bliska jest miłość do książek.

Zanjadziesz mnie też tu

Design a site like this with WordPress.com
Rozpocznij